Winobranie 2015 – relacja

winobranie

Od 4 do 6 września świnoujska IPA znowu na wycieczkowej imprezie. Tym razem nocujemy w uroczym Łagowie nad przepięknymi jeziorami, z których Ciecz zagłębia się na blisko 60 metrów! Ryby buszują w przejrzystej wodzie, a my ucztujemy w nadbrzeżnej tawernie wraz z muzykalnymi Czechami. Nazajutrz  z samego rana nasze świątobliwości wiodą nas pod pomnik Jezusa w Świebodzinie gdzie grupa robi pamiątkowe zdjęcia.  Jest pięknie. Pędząconogi wiedzie nas do skansenu w Ochli i zamiast: dlaczego Ochla nie chla? – tłumaczy techniki dawnego ludowego budowania. Chodakoklapki  Krzysztofa rozsłoneczniają niebo więc… jedziemy do Zielonej Góry na Winobranie. Przewodnik uczy nas wierszowanej instrukcji doboru wina do potraw: „Ryby, drób i cielęcina: do nich tylko białe wina. Dziki, woły oraz wieprze: tu czerwone wino lepsze! Ciasta, frukty i łakotki uwielbiają wina słodkie, a szampana – wie i kiep – można w trakcie, po i przed!”

Palmiarnia na szczycie zachwyca roślinnością i… kolekcją stosów butelek. Obok kwitnących oleandrów wchodzimy w uprawę winnej latorośli i -podziwiając panoramę Zielonej Góry – zajadamy się owocami białych i czerwonych winogron. Pycha. Wkrótce wędrujemy na stare miasto wypełnione kramami pełnymi pamiątek, antyków i innych skarbów. Wikary Grześ chwyta w dłoń szablę i już nie wypuszcza jej z rąk! Wrzesław ciągnie grupę do katedry i ryglowego kościoła z trzema piętrami empor, ale większość uczestników utyka przy kramach z winem okolicznych winnic. „Pili nasi pradziadowie, wychylali czarę – lecz się nigdy nie upili, bo pijali w miarę!” – ostrzega Pędząconogi, ale kto go słucha. Wkrótce podążamy do winnicy „Julia” w Starym Kisielinie i degustujemy białe, czerwone i miodowe wino miejscowej produkcji. Najbardziej smakuje to ostatnie. Przed wieczorem czas zwiedzać zamek joannitów w Łagowie. Trafiamy idealnie, bo… na wesele! Kolacja nad wodą wypełnia nas obfitością potraw z grilla oraz wina i innych trunków.  Śniadanie zaczyna kolejny dzień. „Dwaj święci” IPA Świnoujście: prezbiter –proboszcz i wikary –dzwonnik otrzymują dyplom uznania zasług z tekstem biskupa Ignacego Krasickiego oraz winną pieczęcią samego opata -ordynariusza. Następnie mkniemy przez Nową Marchię i Brandenburgię do uroczego Poczdamu. Najpierw dwie deszczowe godziny spędzamy  w prawdziwej tropikalnej dżungli poczdamskiej Biosfery. Tryska wodny gejzer, słychać grzmoty i szum monsunowego deszczu oraz wielkiego wodospadu. W wodzie pływają wielobarwne karpie koi i czerwone karasie różnych chińskich odmian. Wśród gęstwy palm, lian, kawowców, paprotników i innej tropikalnej roślinności latają rozkrzyczane ptaki. Pod sagowcem czai się tygrys – na szczęście drewniany. W motylarni dziesiątki kolorowych motyli zdobi przestrzeń i przysiada na liściach zjadanych przez ich gąsienice, a z szarych kokonów wylęgają się następne motyle.  Jeszcze duże rajskie ptaki przemykające tu i ówdzie, a lasy mangrowe toną w wodach oceanu pełnych barwnych ukwiałów oraz rybek i już kolejny punkt programu. W Nowych Ogrodach podziwiamy stare dęby przy pogańskiej świątyni – stupie, od której Poczdam – Podstupin wziął swoją nazwę oraz zwiedzamy Cecilienhof – pałac słynnej konferencji poczdamskiej, na której Wielka Trójka ustaliła powojenne granice Polski, znacznie zmniejszając jej obszar. Jeszcze drewniana zabudowa rosyjskiej dzielnicy Aleksandrowka pełnej jabłoni i obok imponującego wiatraka wkraczamy do beztroskich ogrodów Sanssouci. Zachwyca nas kolumnada Knobelsdorfa i przepyszny pałac Fryderyka II zdobiony bachantkami oraz jego skromny grobowiec z kartoflem i tablicami psów. Dobrze, że nad nimi góruje piękna, marmurowa dziewczyna! Wędrujemy tarasami pełnymi winorośli i fig do pałacu galerii obrazów i dalej obok fontanny oraz Groty Neptuna ku Portalowi Obelisków z figurami Flory i Pomony. Dalej żywopłoty i tunele drzewnych bindaży prowadzą nas do Kościoła Pokoju ze strzelistą kampanilą, renesansową mozaiką, grobowcem króla-sierżanta i mauzoleum cesarskim, na które patrzy sam rogaty Mojżesz. Bramą Bizantyjską przechodzimy pod bukszpany i miłorzęby. Jeszcze Szklana Kolumna i osiągamy pawilon chińskiej herbaciarni zdobiony złocistą służbą i muzykantami prosto z Chin mieniącymi się w słońcu.  Wreszcie barwne Ogrody Sycylijskie i wspaniałymi schodami obok pałacu Wielkiej Oranżerii osiągamy autobus. Zerkamy na poczdamskie stare miasto, a Krzysztof już planuje kolejne wyprawy. Wznosimy toast za jego zdrowie i pomysły.

Servo Per Amikeco!

tekst: Wrzesław Pędzonogi