Późne godziny nocne 13.08.2015, przed blokiem na ulicy Kujawskiej jakieś poruszenie. Spokojnie, to tylko Świnoujska grupa IPA szykuje się na kolejną wyprawę. Sprzętu jest sporo, albowiem na miejscu posiłki mamy przygotowywać sami. Czujne oko prałata sprawdza czy wszystko jest na miejscu. Po godz. 23 są już wszyscy, jest też jedna debiutantka. To 6-cio letnia Julcia, wnuczka wikarego. Odjazd, po drodze zabieramy resztę uczestników ze Szczecina. Pod nieobecność szybkonogiego za przewodnika robi prałat. Na szczęście nie usiłuje śpiewać, więc spokojnie można się wyspać. Zbliżamy się do celu, pierwszy punkt to Kościół Pokoju w Jaworze. Niestety ze względu na prowadzone prace renowacyjne większość grupy ogląda go tylko z zewnątrz. Sympatyczna pani konserwator zezwala na wejście kilkoro osobom do wnętrza kościoła. Z za stojących rusztowań przedzierają się przepiękne zdobienia kościoła, jednego z dwóch istniejących. Ten od Świdnickiego całego w złoceniach odróżnia się swoją srebrzystą kolorystyką. Nasyciwszy oczy pięknem wnętrza udajemy się do muzeum KL Gross Rossen.
Wikary w skrócie przedstawia tragiczną historię tego miejsca. Wrażenie podczas zwiedzania jest przygnębiające, na dodatek mała Julcia zostaje ukąszona przez osę. Ruszamy dalej, w południe jesteśmy na miejscu. Niewielki, przytulny hotel jest tuż przy wejściu do kopalni złota. Dostajemy pełną swobodę w zagospodarowaniu się, więc prałat szybko rozdysponował sprzęt i ludzi. Po rozlokowaniu ruszamy na zwiedzanie kopalni złota. Przy opowieściach młodego, lecz ciekawie opowiadającego przewodnika przemierzamy pieszo, kolejką elektryczną i wreszcie pontonem podziemne sztolnie. Trochę zmarznięci wychodzimy na powierzchnię rozgrzaną letnim słońcem. Kolejnym punktem jest znajdujący się opodal skansen Średniowieczny Park Techniki. Podczas zwiedzania ofiarą osy staje się prałat. Później jeszcze zostaje nią Ania. Mimo tego wszystkim się podobało. Wieczorem nieco zmęczeni, ale pełni wrażeń zasiadamy do stołu. Jedzenie jest jak zwykle pyszne i pod dostatkiem. Następnego dnia po śniadaniu ruszamy do Czech. Docieramy do Skalnego Miasta, tam prałat ustala zasady zwiedzania. Na przodzie idzie wikary z wnuczką nadając tempo marszu, grupę zamyka on sam. Mała Julcia dzielnie wywiązuje się z funkcji przewodnika, uczestnicy jej w tym pomagają zdyscyplinowaniem. Idziemy podziwiając niesamowite widoki, jednak najlepszym artystą jest natura. Pełni niesamowitych doznań ruszamy dalej do ZOO w Dvur Kralowe. Przy małym deszczu spacerujemy między wybiegami różnych zwierząt, następnie wjeżdżamy swoim busem do części safari. Ta różnorodność zwierząt spokojnie spacerujących dookoła robi wrażenie. Późnym popołudniem wracamy do miejsca bazowania, późna pora nie pozwala nam na wizytę w kaplicy czaszek. Jednak nic straconego, na pewno to nie jest nasza ostatnia wizyta w tym regionie. Wieczorem znowu dużo pysznego jedzenia, pogawędki integracyjne w miłej atmosferze i do łóżek. Rano śniadanie, prowiant na drogę i ruszamy do Kłodzka. Pogoda sprzyja, słońce pięknie grzeje. Chłodzimy się nieco w podziemiach twierdzy Kłodzkiej, potem spacer po mieście i skok do podziemnego miasta pod rynkiem w Kłodzku. No i jeszcze tylko wizyta w Aquaparku. Zrelaksowani ruszamy w drogę powrotną obiecując sobie kolejne wyskoki z tą jakże sympatyczną grupą. Po drodze zostawiamy Szczecinian, a my o godz. pierwszej meldujemy się na promie. Z poczuciem dobrze spędzonego czasu żegnamy się do następnego spotkania.
Servo Per Amikeco!
text: Gregorius